poniedziałek, 22 grudnia 2014

12/22/2014

Święta za dwa dni, a jak Święta to pierniczki...


Co prawda zamiast przyprawy do pierniczków użyłam przyprawy do grzanego wina i cynamonu, ale i tak wyszły dobre. Na dodatek, pierwszy raz robiłam lukier i odkryłam że pierniczki można zdobić przy pomocy strzykawki (fot. 7), znakomity pomysł, co ja bym zrobiła bez internetu to naprawdę nie wiem ;)))

Moje weekendowe poczynania kulinarne opiszę może później, bo działo się, a teraz jeszcze tyle rzeczy do załatwienia i wszystko na ostatnią chwilę.

PS. Największym miłośnikiem moich pierniczków była Sandra,

wtorek, 16 grudnia 2014

12/15/2014

Wróciliśmy. Szczęśliwi, trochę opaleni, troche kaszlący i fizycznie zmęczeni do granic możliwości, przynajmniej ja. Samotny lot transatlantycki z dzieckiem do miejsca, w którym się wcześniej nie było, jest wyzwaniem. (Dalczego samotny, skoro byliśmy razem? A to już taka logistyka specjalna Franka, bo łączył przyjemne z pożytecznym.) Byłam dobrze przygotowana, w końcu Sandra lata ze mną od czwartego miesiąca życia, ale kaszel, katar i sraczka u dziecka w trakcie dziewięciogodzinnego lotu, to za dużo nawet dla mnie.
Ale potem... potem było już tylko lepiej, ciepły wiatr od oceanu, mewy i zamki z piasku.

Wróciliśmy do szarego i mokrego Bukaresztu, ale to nic, bo ten tydzień na słońcu mnie naładował i przygotował na zimową zawieruchę. Nawet Święta mi nie straszne, chociaż będą bez moich rodziców, ale cieszę się, mimo wszystko.

W najbliższy weekend dwa razy goście, nasze tradycyjne już Christmas Party a la maison, urobię się po pachy, ale cieszę się, no naprawdę się cieszę na ten weekend, chyba zupełnie mi odbiło, albo jeszcze w pełni nie jestem świadoma, co oznacza kolacja dla 12 doroslych i szóski dzieci. Ahoj przygodo! :)